Bardzo mroczna i zaskakująca historia.
Szczęśliwa rodzina Dollangerów: tata Christopher, mama Corrine, syn Chris, córka Cathy i bliźniaki Carrie i Cory. Niczym nie wyróżniają się spośród innych rodzin. Wiodą szczęśliwe i dostatnie życie. Niestety, pewnego dnia do drzwi puka policjant. Dostarcza on informację o wypadku samochodowym, w którym zginął Christopher. Wszyscy pogrążają się w głębokim smutku i żalu. Jak ktoś tak młody i kochany mógł umrzeć? Jednak zawsze następuje taki moment, kiedy trzeba się otrząsnąć i zacząć żyć dalej. Okazuje się, że rodzina znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Od dłuższego czasu żyła ponad stan, w wyniku czego popadła w długi. Przed nieudolną życiowo Corrine i jej rodziną staje widmo bankructwa i ubóstwa. Z opresji ratuje ich list od babki, matki Corrine. Okazuje się, że pochodzi ona z bardzo zamożnej rodziny, jednak rodzice dawno temu wyrzekli się jej i zerwali z nią wszelkie kontakty. Babka dzieci postanawia zaoferować rodzinie dach nad głową i wyżywienie. Jest tylko
jedno "ale". Ojciec Corrine, nie może dowiedzieć się o istnieniu wnuków. Kobieta zgadza się na warunki postawione przez matkę i z kilkoma walizkami wyrusza z dziećmi do nowego domu.
Chris, Cathy, Carrie i Cory zostają ukryci przed dziadkiem w oddalonym skrzydle budynku, w małym pokoiku z dostępem na strych. Mają w nim spędzić kilka tygodni, najwyżej miesiąc. Do czasu, aż matka udobrucha ich dziadka...
Co mogę powiedzieć o tej książce? Fabuła jest wciągająca, do tego stopnia, że książki chcąc nie chcąc, nie można odłożyć. "Przeczytaj mnie, przeczytaj mnie..." I tak do ostatniej strony.
Pomysł na fabułę- bardzo dobry. Nie dajcie się zwieść sielankowemu początkowi książki... Z każdą przeczytaną stroną poznajemy kolejne, mroczne oblicza człowieczeństwa- chciwość, nienawiść, ułudę, hipokryzję, brak skrupułów i sumienia. A w to wszystko wplątana jest bezradność, naiwność dzieci i ich ślepa, bezinteresowna miłość. Wybuchowa mieszanka.
Niestety, niektóre wydarzenia wydawały mi się przekombinowane i nierealne. Strasznie nie pasował mi też wątek siostrzano - braterskiej "miłości". Był zupełnie niepotrzebny. I wzbudził we mnie negatywne odczucia, które w efekcie przeniosły się na odbiór całej książki. Może autorce właśnie o to chodziło? O wzbudzanie kontrowersji, łamanie utartych stereotypów, szokowanie? W końcu to idealny sposób na podniesienie sprzedaży książki.
Bohaterowie zostali bardzo realnie i konsekwentnie skonstruowani. Kilkukrotnie miałam ochotę potrząsnąć matką, aby się ocknęła i wzięła w garść. Dzieci było mi strasznie szkoda, wzbudzały w we mnie wszelkie możliwe nie tylko rodzicielskie emocje, ale i takie czysto ludzkie odruchy. I tu jest duży plus dla autorki, że czytając byłam w stanie uwierzyć, że te osoby gdzieś tam żyły, były, istniały. I również na tym tle pojawia się wiele niespodzianek. Do samego końca nie wiemy kto jest dobry, a kto zły. Duży plus za niespodziankę.
Narratorką powieści jest Cathy, co dodaje realności całej historii. Wzmaga to również poczucie dramatu i tragedii dzieci. Widzimy jak powoli zaczynają dostrzegać prawdę i swoją naiwność. Na początku język narracji jakoś mi nie pasował, ale z czasem przyzwyczaiłam się do niego.
Czy przeczytam kolejne części? Pewnie tak, ale nie w najbliższym czasie.
Książkę przeczytałam bardzo szybko, jednak pozostał mi po niej jakiś niesmak.
Na PLUS:
- fabuła wciągająca do ostatniej strony
- bohaterowie bardzo realnie skonstruowani
- do końca nie wiadomo kto jest czarnym charakterem
- wzbudza różnorodne emocje
- zadziwia na każdym kroku
- zakończenie
- język narracji
- styl pisania
- watek bratersko - siostrzanej "miłości"
- pozostawia negatywne odczucia
Kwiaty na poddaszu. Andrews Virginia, Świat Książki, Warszawa 2012
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJeżeli bierzesz udział w wyzwaniach to chciałabym Cię zaprosić do udziału w moim autorskim - Czytam Opasłe Tomiska
Szczegóły tutaj: http://recenzjeami.blogspot.com/2014/02/wyzwanie-czytam-opase-tomiska_4.html
Osobiście jestem zachwycona serią pani Andrews - tę już zakończyłam, przeczytałam też "Rodzinę Casteel". Strasznie wiele nerwów kosztowała mnie przeprawa przez sagę o Foxworthach, ale nie żałuję ani minuty. Wiele razy odkładałam książkę, ale tak jak mówisz, ona po prostu woła czytelnika. Postaci są dobrze skonstruowane, a wydarzenia - choć naprawdę tragiczne - uzasadnione.
OdpowiedzUsuń